Wróciłam do Wrocławia ledwo żywa ze zmęczenia.
Los się zreflektował, |
że mnie źle potraktował! |
I dowiaduję się właśnie, |
A niech to piorun trzaśnie, |
że mi teraz prezent sprawił |
i właśnie mi go przedstawił! |
Teraz nadzieja kiełkuje |
a dusza i serce ulgę czuje. |
Może jeszcze "jakoś to będzie"! |
Los dziwnie nasze życie przędzie" |
i słów podzięki, wdzięczności nie staje |
gdy taki prezent dłońmi człowieka nam daje!! |